Moja mama, której zdarza się tu czasami zaglądać, wie najlepiej, że z utrzymaniem porządku nigdy nie szło mi dobrze. Czuje się wspaniale w domu, który jest czysty, wszystko jest pochowane i na swoim miejscu. Jednak leniem jestem strasznym i ponad porządek zwykle wybieram odpoczynek i rozrywkę. Brakuje mi też systematyczności, a o postanowieniach o regularnym sprzątaniu zwykle zapominam po tygodniu. Nigdy więc nie będę doskonałą Panią domu, ani pewnie nawet dobrą - a przynajmniej myślałam tak jakiś czas temu.
Pojawiła się jednak nutka nadziei i to nie dlatego, że stał się cud i nagle zostałam pedantką. Wszystko za sprawą jednego z blogów na, który trafiłam...później były następne i następne. Autorzy wszystkich wychwalali prosty styl życia i minimalizm. Czytałam ich wpisy i pokusiłam się również o przeczytanie książki, która traktuje o wyrzuceniu bałaganu ze swojego życia (dosłownie i w przenośni). Pisałam o tym kilka miesięcy temu tu.
Nie będę się dzisiaj rozpisywać o tym czym jest minimalizm. Istnieje przynajmniej kilka dobrych blogów, a na nich mnóstwo dobrych wpisów na ten temat więc jeśli Was to interesuje to mogę coś polecić. Napiszę jednak, że wprowadzając jego założenia w swoje życie, takie osoby jak ja mają szanse na utrzymanie porządku w swoim życiu i domu. Trudniej nabałaganić jak ma się niewiele.
Od jakiegoś czasu systematycznie redukuję stan posiadania i muszę stwierdzić, że im więcej wyrzucam tym więcej rzeczy do wyrzucenia widzę. Wynoszenie kolejnych worków przynosi ulgę, a jeszcze większą przyjemność sprawia jeśli udaje się odzyskać trochę gotówki sprzedając to co może przydać się innym. Ten proces u mnie trwa i trwać będzie jeszcze długo bo jak pisałam wcześniej leniem jestem strasznym. Widzę w nim jednak nadzieję na przyszłość (zabrzmiało trochę dramatycznie:)) i tą ścieżką zamierzam podążać.
Minimalizm to oczywiście znacznie więcej niż narzędzie do utrzymania porządku, ale może o tym innym razem. Z okazji wpisu o tej tematyce pozdrowienia dla minimaLenki.
Lenka to twardziel minimalistyczny.
OdpowiedzUsuńGratuluję samozaparcia.
I donoszę, że też przez Lenkę i chyba Twój wpis dojrzewam do wyrzucania. Dzisiaj podjęłam decyzje, że opróżniam od jutra pomieszczenie gospodarcze. Mam nadzieję, że dalej pójdzie ciągiem.
Pozdrawiam
lubie wyrzucac...a potem znów zbieram...i mąż mi pomaga...ale tylko w zbieraniu...pozdrawiam i POWODZENIA!!!
OdpowiedzUsuńO rany, kobiety, nie wiedziałam, że taki ze mnie Arnold S. minimalizmu ;-)
OdpowiedzUsuńFajnie, że udało mi się zachęcić Was do wyrzucania :-) bo to fajna rzecz jest :-)
POLALA - daj znać jak idzie z pomieszczeniem gospodarczym:)
OdpowiedzUsuńQra - U mnie też często tak wyglądało. Staram się jednak teraz nie wracać do zbierania. Zobaczymy jak będzie
minimaLenka - co prawda pierwszy raz przeczytałam o tym na innym blogu, jednak każdy Twój wpis przypomina mi o moim postanowieniu. Często też po Twoim nowym wpisie, wstaję z krzesła i idę coś wyrzucić:P
Pozbywając się zbędnych przedmiotów robimy w naszym życiu miejsce na nowe (bynajmniej nie przedmioty:))
Ja też jestem bałaganiarą. Okropną :( Przestałam jednak z tym walczyć, gdy uświadomiłam sobie, że naprawdę nie muszę być idealną panią domu. Po prostu, mam prawo do bajzlu, gorszych dni, i nicnierobienia.
OdpowiedzUsuńRzeczy chomikuję, zbieram, znoszę ze śmietników. Wiem, brzmi to strasznie, ale żal mi wszystkiego, co ma choć kawałek historii. Lubię sobie wyobrażać historię tych wygrzebanych rzeczy. Lubię je przerabiać. Lubię je oddawać innym, bo nie mam do nich nabożnego stosunku. Wiele lat żyłam na przysłowiowej jednej walizce, i wiem, ze w minimalizmie też umiałabym żyć, i że też jest świetnym pomysłem na życie, choć ja aktualnie jestem na etapie zbieractwa :)
Świetny temat, ostro go dyskutujemy po tym Twoim poście z psiapsiółami;)
zazdroszczę ja zbieram i uwielbiam przydasie:-)
OdpowiedzUsuńPony Flo. - ciekawa jestem do jakich wniosków doszłyście po tej dyskusji. Jeśli będziesz miała chwilę będzie mi miło jeśli się nimi podzielisz (np. na swoim blogu?)
OdpowiedzUsuńBalbina - przyznam, że ja też tak mam i wystarczy, że przypomnę wpis o skrzynce:) Tym trudniejsze to dla mnie wyzwanie.
Do strasznych ;)) A tak serio powstało kilka pomysłów, m.in.- zbieractwo-forma odreagowania-efekt wieloletniego koczowania w akademikach, stancjach i wynajmowanych mieszkaniach na jednej walizce. Lub- zbieractwo-milion pasji-dobrze mieć jakieś hobby, a w tym przypadku trudno się zdecydować jakie...:).Zbieractwo jako form oszczędzania-bo wszystko może się przydać;) Padały tez głosy, że minimalizm jest lepszą formą oszczędzania, ale przy winku skłaniałyśmy się jednak do gromadzenia. Koronnym, usprawiedliwiającym argumentem jest zawsze- no ale to taka okazja lub- też przedmiot ma duszę ;)
OdpowiedzUsuńTakie tam, babskie przy winie;)Niezobowiązujące :)
Ciekawy tekst:).
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o wprowadzanie porządku w domu to się polecamy.:)
OdpowiedzUsuń